niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 2

     Z pewnością lot ten nie należał do najprzyjemniejszych. Nie dość, że było ciasno, to jeszcze jakieś dziecko śpiewało mi nad uchem piosenki z radia, radykalnie przekręcając słowa zwrotek.
Na szczęście obeszło się bez turbulencji, tylko przy lądowaniu samolot ciężko warknął, jakby ze zmęczenia i odmówił posłuszeństwa próbując złapać oddech. Przechylił się delikatnie w bok i zakołysał niczym ramiona matki podczas usypiania dziecka. Jednak maszyna wróciła na odpowiedni szlak i prostym posuwistym ruchem, zaparkowała na ziemi jeszcze zionąc ogniem przepełnionych silników.
Pasażerowie przestraszeni twardym lądowaniem, powoli zaczęli wstawać z wgniecionych siedzeń. Ich nogi zastygłe jeszcze w napięciu powietrznych usterek, odmawiały posłuszeństwa, jakby tak porównawczo  mówiąc- były z waty. Wśród ostatków, szukając swoich bagaży, wygramoliłam się z miejsca, nie do końca pewna, w którą stronę mam iść. Drzwi szybu, zawieszone niebezpiecznie nad moją głową, ukazywały drobne schodki z plastiku i szeroką przestrzeń pasu startowego. Roił się on jeszcze od uradowanych swoim widokiem ludzi.
   Szczerze mówiąc, prawdą było, że Londyński wiatr jest sto razy chłodniejszy od tego, który wieje w Atlancie. Momentami zaczęłam żałować. że pod szeroką, purpurową bluzą, miałam tylko szary podkoszulek. Zapięłam się pod szyję i zeskoczyłam z ostatniego schodka, zarzucając przepełniony plecak na barki. Chyba na mnie jedyną nikt nie czekał z bukietem kwiatów, ani otwartymi ramionami w geście powitania. Ze spuszczoną głową, wyminęłam obściskującą się parę i przysiadłam na murku, który otaczał wolno rosnące choineczki, wyłaniające się nikłym pędem ponad ziemię.I jak ja niby miałam się dostać do centrum, a tym bardziej do swojego mieszkania? Spojrzałam na swój telefon. Wybiła godzina 17:00. Mimowolnie powróciłam myślami do programu, który leciał o tej porze. Zawsze zasiadałam wtedy z miską popcornu przed telewizorem i wołałam mamę, która zmywała po obiedzie. Słońce u schyłku swojego półkola, kłaniało się cienką poświatą złotego pomarańczu, rażąc odznaczające się na asfalcie, przerywane pasy, machnięte białą, już lekko startą farbą. Wyjęłam mapę miasta i rozciągnęłam ją w rękach.. Przecinające się kolorowe linie, krętych ulic, tworzyły witraż, prześwietlony słabnącymi barwami roziskrzonego nieba. Byłam bardziej skupiona na tworzących się kształtach, niż ścieżce wyznaczającej drogę do domu.
- Zagubiona księżniczka w wielkim mieście? - niespodziewanie ktoś zasłonił upadające słońce, oblewając mnie szczupłym, krótkim cieniem. Uniosłam głowę, kierując przymrużony wzrok na tajemniczą postać.
Był to chłopak, cechując zarówno po głosie jak i wyglądzie. Wwiercał we mnie ciepłe spojrzenie, spod zmarszczonego czoła. Wydawał się mieć przyjazne zamiary.
- Raczej porzucona żaba, uściślając. - odpowiedziałam, starając się zabrzmieć w miarę zabawnie, jak na moje możliwości. Jasne włosy chłopaka, uniesione lekko ku górze, w miarę upływającego czasu, nabierały coraz bardziej intensywnych barw, będąc odbiciem zachodzącego słońca. Na jego twarzy mimowolnie układał się cień uśmiechu. Były dwie opcje: albo przeistoczyłam swoją odpowiedź w żart, albo się kompletnie zbłaźniłam.
- Amerykanka?- zagadnął. Mimo, że z jego ust ulotnił się uśmiech, to oczy wciąż były radosne. W głosie chłopaka można było dosłyszeć zagraniczny akcent.
- Aż tak widać.?- zawtórowałam pytaniem, tuszując rosnący rumieniec na moich policzkach, lecz jak sądzę nieudolnie, ponieważ uśmiech rozmówcy znowu zamajaczył na jego ustach.
- Ubiór Cię zdradził - Opowiedział, spoglądając na zamek od mojej w pół zapiętej bluzy. I tu chyba miał rację.
- Nie wiedziałam, że w Londynie będzie tak zimno.- Przyznałam z zażenowaniem. Słońce, w pościgu z księżycem powoli dobiegało do mety, rażąc ostatnimi promieniami krwistej poświaty zza linii horyzontu. Lotnisko momentalnie opustoszało. Między szmerem wciąż odchodzących ludzi, wiatr wszczął swoje gwizdanie. Poczułam jak przez całe moje ciało przechodzi nieprzyjemny, lodowaty dreszcz. Chłopak najwidoczniej zauważywszy to, zdjął swoją kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona.
- Dziękuję. - wykrztusiłam zaszokowana jego życzliwym zachowaniem.
- Słuchaj, może Cię podwiozę do domu. Mój samochód jest niedaleko. - podrapał się po karku i skrzyżował nogi, patrząc na mnie z oczekiwaniem. Poczułam się jakby to była jakaś nieprzyzwoita propozycja. - Nie bój się, przecież Cię nie skrzywdzę.- na jego usta wstąpił szeroki uśmiech. Pokiwałam delikatnie głową, zarówno w lekkim strachu i zimnie jaki wywoływał wieczorny wiatr. Chłopak wysunął w moją stronę dość dużą dłoń. Było mu zapewne zimno w samej koszulce. Nie pewnie uniosłam rękę, która jakby w napadzie epilepsji, drżała bezwładnie. Mimo wszystko jego dłoń była ciepła i znacznie większa od mojej. Samochód chłopaka znajdował się na końcu parkingu, przy małej dziko rosnącej topoli. Nie znałam się na markach aut, więc dla mnie był tylko pojazdem.Odpalił go z odległości kilku metrów, uruchamiając rażące światła, które biły po oczach swoim blaskiem. Na pewno samochód był ciemnego koloru. Blondyn otworzył drzwiczki dla pasażera i zachęcająco pokiwał głową. Uśmiechnęłam się słabo i wskoczyłam na nisko osadzone siedzenie. Chwile później nieznajomy był u mojego boku, trzymając kierownicę. Czułam się lekko niezręcznie w tej sytuacji, ale jak widać to było jedyne możliwe wyjście. Chłopak odwrócił się w moją stronę i ponownie podał mi rękę z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Tak mnie zauroczyłaś, że zapomniałem się przedstawić... Jestem Niall. - rzekł kokieteryjnie i uścisnął moją dłoń. Spuściłam zażenowanie spojrzenie, próbując umknąć rumieńcowi, który powoli wkraczał na moje policzki.
- Jestem Alex.- odpowiedziałam, spoglądając na oczy Nialla, które były skupione na mojej osobie. Odsunęłam się lekko na siedzeniu. On jakby rozumiejąc aluzję, puścił moją dłoń i zacisnął palce na kierownicy.
- A więc dokąd?- zapytał uradowany, jakby był świeżo zatrudnionym taksówkarzem.- Dzisiaj będę twoim szoferem. - dodał, puszczając mi oczko. Zaczynałam się go bać.
- Na Halley Street.- powiedziałam dość niepewnie. Taki adres podała mi mama.
- Ty chyba sobie żartujesz!- wykrzyknął entuzjastycznie. Nie, ja nie żartowałam. - Mieszkam zaledwie przecznicę dalej!- uśmiechnęłam się w odpowiedzi, nie do końca pewna czy mam się cieszyć. Drogę za oknami otaczały liczne lampy uliczne, które pozostawiały po sobie tylko nieregularne błyski światła. Nic po za nimi nie odznaczało się w rosnącej ciemności.
- Co robisz w Londynie? - zapytał, nie spuszczając wzroku ze zroszonej nocą jezdni.
- Przyjechałam na studia.- odpowiedziałam nienagannie, ucieszona swoją własną dumą. On zapewne mieszkał tu od urodzenia.
- Sama do obcego miasta? - zawtórował pytaniem, podburzony moją odpowiedzią.
- Mama uważa, że jestem odpowiedzialna i sobie poradzę. Od zawsze marzyłam o wyjeździe na studia.- prychnęłam, stała w swoich przekonaniach.
- Dziewczyno, tutaj nie chodzi o odpowiedzialność! Mimo wszystko Londyn to parszywe miasto, a w ciemnym zakątkach tylko czekają na Twoją obecność. Jako grzeczny pupilek mamusi, nie poradziłabyś sobie w takiej sytuacji!- warknął wybity z wątku, naszej wcześniejszej rozmowy. Zamilkłam zdołowana. Przecież nie będę chodzić ciemnymi uliczkami, są normalne oświetlone drogi, którymi chodzą zwyczajni ludzie. To jest paranoja, by aż tak czarno stawiać sytuację. Nie wiem czemu zareagował tak impulsywnie.
- Zachowujesz się jakby na świecie mieszkali, tylko złodzieje i zabójcy.- Przyznałam cichym tonem, w głębi duszy próbując nabrać odwagi.- Może Tobie też nie powinnam ufać?- warknęłam, trzymając twarde spojrzenie, wpatrzone w nieustannie pracujące wycieraczki. Niall obarczony oskarżeniami, westchnął rozbawiony.
- W tej chwili znajdujesz się w moim samochodzie, więc nie masz wyjścia. Musisz mi ufać, Alex.-odpowiedział podirytowany. Mimo wszystko oczy Nialla wciąż zdradzały radość, która chorobliwie przebijała się przez jego tęczówki. Przygryzłam wnętrze policzka, wytrącona z jakichkolwiek przemyśleń.
- Czemu jesteś taki niemiły?- zabrzmiałam w tamtym momencie jak dziecko, które właśnie zwalczyło histerie i pyta się kolegi dlaczego pociągnął je za kucyk. Mimo wszystko Niall nawet nie drgnął.
- Wyciągasz pochopne wnioski..- rzekł z prostotą.- Jesteś tu kompletnie sama, zdana na szczęśliwy los. Skoro poznałem Cię jako pierwszy moim zadaniem jest Cię ostrzec.Taki jest prawo dżungli. - Dodał z przekonaniem, posyłając mi pośpieszne spojrzenie. Cały czas skupiał się na słabo oświetlonej jezdni.Czarna tapicerka odbijała się w przedniej szybie, jeszcze bardziej utrudniając widok na drogę. Nie odpowiedziałam mu.
- No dobra, przepraszam.- Wykrztusił po kilku minutach, nie odwracając wzroku. Jego napięta szczęka nie zdradzała jakichkolwiek uczuć.
- Za co?- zawrzałam, próbując ukryć rozbawienie. Miałam ręce założone na piersiach i osądzające spojrzenie, które wwiercało się w jego profil.
- Ż
e osądzam Cię jako niezaradną dziewczynkę, która nie poradzi sobie w mieście.- wycedził. Moje usta uformowały się w szeroki uśmiech. Wyraz twarzy Nialla także niespodziewanie się zmienił, ukazując rząd ułożonych pod linijkę zębów. 
- No to jesteśmy.- zawiwatował, odpinając pas bezpieczeństwa. Lekko zszokowana, na początku nie zrozumiałam o co mu konkretnie chodzi, dopóki samochód się nie zatrzymał, ustępując niezręczniej ciszy. Chłopak wysunął w moją stronę swoją pokaźnej wielkości dłoń i zamknął w mojej, poruszając w górę i w dół, jak przystało na oficjalne pożegnanie.
- Miło było Cię poznać.- rzuciłam otwierając drzwiczki. Nigdy się nie przyzwyczaję do tego orzeźwienia, które funduje mroźny wiatr.
- Do zobaczenia.- zakończył Niall. Zza ciemnej szyby dostrzegłam jego wciąż roziskrzony uśmiech.


______________________________________________________________________________

I jak wrażenia.? x
Przepraszam, że 2 rozdział pojawił się po tak długim odstępie czasowym, ale miałam pewne trudności z pisaniem....Mianowicie moja siostra, wylała jakieś picie na laptopa i nie działała mi klawiatura, co było prawdziwą katorgą....
Mam nadzieję, że wam się podobało :) Jeżeli przeczytałeś zostaw proszę komentarz.! 

6 komentarzy:

  1. Jejuuuuuu
    To jest super
    😍💛💓💙💕💜💖💚💞❤💘💔💗💋
    Czytam, czytam, czytam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, na prawdę zajebiste! Jestem oczarowana twoim stylem pisania. Tak idealnie wszystko opisujesz, że aż Ci zazdroszczę. Kobieto, masz nieziemski talent! Na pewno będę tu często zaglądać :) <3 @luv_asshole

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju :) Ten rozdzial jest super :D Czekam na kolejny @NataliaSiwiela1

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz świetny styl pisania, bardzo ładne zdania, aż jestem w szoku.
    Opowiadanie zaczyna się ciekawie, kocham Nialla, jejciu. Wszędzie, w każdym ff jest taki uroczy, aczkolwiek tajemniczy. Mój Niallerek, haha.
    Czekam na następny rozdział :)
    @jolobizzle

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się raczej ciekawie i na pewno będę zaglądać. Tajej mama jest jakaś taka yyy. Na początku myślałam że spotkała Harrego już a tu Niall. Niespodzianka!¡!
    Czekam na następny. Poinformujesz mnie na tt? @bey_dream
    Zapraszam do siebie
    1. http://charlliparker.blogspot.com/
    2. http://not-the-possible-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada sie superaśnie :) piszesz b. ładnie. Moim zdaniem masz wielki talent. Obbby takk dalej /Gabb

    OdpowiedzUsuń